Skocz do zawartości

Co mi dziś poprawiło humor 2


Rekomendowane odpowiedzi

  • Odpowiedzi 8,3 tys.
  • Dodano
  • Ostatniej odpowiedzi

Top użytkownicy w tym temacie

:D:D

@Cosiepaczysz: No nie wiem czy taki gimbodebil. Rekrutacja do Google, Microsoftu czy innego Apple- rozumiem. Mogą sobie wymyślać, mają taką pozycję na rynku, że to pracownicy biją się o to, żeby tam pracować, a nie na odwrót. Im po prostu wolno, a i pewnie jakiś głębszy sens te pytania mają. Tam na pewno siedzi armia speców i sobie rozkminiają po swojemu te odpowiedzi albo samą reakcję kandydata na takie nietypowe pytania. Poza tym tam następuje jednak weryfikacja umiejętności, a te "głupie" pytania to tylko niewielki dodatek do rozmowy, jedno czy dwa takie pytania na kilkanaście innych. Ale u nas jest masa firm gdzie nie zapłacą ci więcej niż 2000 na rękę, praca polega głównie na wykonywaniu jakiejś banalnej czynności, np. na odbieraniu i wydawaniu dokumentów (wystarczy zapisywać co ci przynoszą na biurko i wkładać to do odpowiednich segregatorów) czy wklepywaniu danych (ctrl+c, ctrl+v, cała "trudność" polega na znalezieniu odpowiedniej rubryki w arkuszu) i zamiast zrobić test z podstawowej obsługi komputera i ewentualnie języka obcego- jeśli jest wymagany- to bawią się w 3, a nieraz i w 4 etapowy proces rekrutacji. Dzwonią do ciebie kilka razy, obowiązkowo przynajmniej jedna rozmowa w całości w języku obcym i zadają głównie takie właśnie bezsensowne pytania jak ulubiony kolor, idealny przełożony albo co byś zrobił gdybyś nakrył kolegę z pracy na oszustwie? I nie obchodzi ich co tak naprawdę potrafisz, czym się interesujesz i co ewentualnie w przyszłości mógłbyś dać firmie. Pada co prawda często pytanie o poprzednie stanowisko, jakieś doświadczenie, ale po kilku sekundach rekruter znudzony zmienia szybko temat "ok, ok, to teraz proszę mi powiedzieć co pan by ze sobą zabrał na bezludną wyspę". No k**a, nóż się w kieszeni otwiera. Zatrudniają po prostu tych, którzy najlepiej wyuczyli się odpowiedzi na te kretyńskie pytania (wpiszcie sobie w wyszukiwarce jakie pytania padają na rozmowach to padniecie). I jeszcze może miałoby to jakiś sens, gdyby nie to, że po drugiej stronie nie siedzi żaden psycholog ani żaden porządny HR-owiec, nie. Tam z reguły ocenia cię jakiś Sebek z licencjatem z zarządzania zdobytym w Wyższej Szkole Lansu i Bansu w Palczewicach Górnych. Dlatego w mniejszych firmach, które nie posiadają własnego działu kadr i specjalistów od rekrutacji nie ma to zupełnie sensu bo po prostu nikt z takich rozmów nie wyciąga odpowiednich (jakichkolwiek?) wniosków. Ba, nawet jestem w stanie stwierdzić że oni nie wiedzą po co zadają te pytania. Ale przeczytali gdzieś, że tak trzeba, że tak się teraz robi, że ogólnie teraz to modne i "trendi", więc Janusze biznesu gonią standardy. Skoro w USej tak robio to i ja tak bede.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.