Skocz do zawartości

Co mnie dziś wkurzyło 2


Rekomendowane odpowiedzi

Ani to, ani to - po prostu oznajmił, że chce je zwrócić.

Zastanawiam się tylko, co to ma do rzeczy skoro sednem sprawy jest nieprzemyślany sposób podejścia do kupna przedmiotu używanego. :o

BTW: Ty byś się nie wkurzył? Dajesz dokładny opis przedmiotu, robisz zdjęcie metki z rozmiarem, piszesz że najlepiej jakby to kupił ktoś na miejscu żeby można było przymierzyć ale jeśli ktoś bardzo będzie chciał to wysyłka na odległość tez możliwa a potem dostajesz PW, gdzie kupujący oznajmia Ci, że "roki doszły ale są za małe, więc chce je zwrócić" - tak jakby to było takie oczywiste jak w przypadku kupna przedmiotu nowego od sklepu/firmy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Manolito77, powiem Ci, że sam nie wiem. Sporo by zależało od całej treści wiadomości. Z jednej strony starałbym sie zrozumieć gościa, że pyta o zwrot. Z drugiej pewnie starałbym sie zrozumieć siebie, że przecież nie musze od niego zwrotu przyjmować. Ale generalnie to mam ostatnio faze na naprawianie świata i żeby Polaki byli mniej cebulaki :P Niech w Polsce zapanuje przyjaźń i takie tam :D :D

 

A z rozmiarem to wiesz jak jest ;) U różnych producentów ta sama długość w cm to może być rozmiar zupełnie inny ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A z rozmiarem to wiesz jak jest ;) U różnych producentów ta sama długość w cm to może być rozmiar zupełnie inny ;)

O ile masz na myśli to, że u jednego producenta 43 to np 28cm a u innego 43 to 28,5cm to z tym się zgodzę, że tak jest. Nie zgodzę się jednak z tym, że u jednego producenta 28 cm jest inne niż 28 cm sygnowane przez innego producenta (no chyba, że masz na mysli jakąś totalną chińszczyznę to wtedy tak - tam jest loteria na maxa).

Jak masz podany rozmiar wkładki w centymetrach i poprawnie zmierzysz nogę to nie ma bata, żeby np 0,5 cm zapasu nie pasowało (chyba, że masz jakieś monstrualnie wielkie podbicie na nodze ale wtedy to już też Twoje ryzyko kupowania na odległość używanych butów itp).

Na takiej zasadzie kupiłem swoje obecne rolki - mam w domu buty sportowe Nike takie treningowe. Mają wkładkę wewnętrzną 27,5cm - moja noga to 26,8-27cm. Są idealne. Rolki, które kupiłem i obecnie użytkuję także mają wkładkę 27,5cm - mimo wszystko kupowałem to z przeświadczeniem, że trochę ryzykuję bo inna firma, inne przeznaczenie buta itp. Mimo wszystko okazało się, że nie ma bata - jeśli rozmiar jest podany w cm to musi pasować. I tak jest - rolki pasują idealnie tak jak te buty sportowe Nike. Dlatego właśnie zrobiłem zdjęcie metki,podając rozmiar wkładki w centymetrach bo tylko ta wartość jest pewna. Sam jak kupowałem buty przez internet to prosiłem o podanie rozmiaru wkładki w cm (często podawany był tylko rozmiar w formacie europejskim - 43, 44, itp).

 

Ale generalnie to mam ostatnio faze na naprawianie świata

Wszystko ładnie i pięknie tylko jak KUPUJĄCY zdecydował się na zakup i wysłał przelew to skontaktowały się ze mną telefonicznie przez OLX jeszcze 2 osoby zainteresowane zakupem rolek. Powiedziałem oczywiście, że temat zamknięty i rolki sprzedane. Po przeczytaniu dzisiaj wiadomości od kupującego skontaktowałem się z obiema tymi osobami, z pytaniem czy byłyby zainteresowane zakupem tych rolek bo wyszło jak wyszło. Niestety obie te osoby dokonały już zakupu innych rolek. Gdyby było inaczej to powiedzmy, że byłbym skłonny jeszcze ten zwrot zrobić. W obecnej sytuacji - temat dla mnie zamknięty. Skoro kupujący dał ciała to sam wystawi aukcje w necie. Mogę jedynie życzyć mu aby sprzedał te rolki drożej - może coś zarobi na okoliczność własnej wtopy.

Pzdr.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Taka polityka serwisów. Pewnie lekko zmurszała guma gdzie, albo z mikro pęknięciem i od razu wymieniamy, a co klient zapłaci.

 

Ale dla mnie te serwisy to są normalne lepsze niż mafia, bo działają pod legalna przykrywką. Za co te 10 tyś. Cenią się jak by ich części były wykonane z tytanu, a do demontaż i montażu nowych przyjeżdżał inżynier z biura m-technik. Paranoja.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

kaffel123, ceny takie, bo masz pewność, że część oryginalna, koszty robocizny duże, bo naprawa "zgodnie z technologią producenta" itp itp :D

Kogo stać i chce zostawić auto w ASO i usiąść na skórzanej kanapie ten robi, a kogo nie to znajduje swojego mechaniora

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ale dla mnie te serwisy to są normalne lepsze niż mafia, bo działają pod legalna przykrywką. Za co te 10 tyś. Cenią się jak by ich części były wykonane z tytanu, a do demontaż i montażu nowych przyjeżdżał inżynier z biura m-technik. Paranoja.

 

Może i tak, ale nie trzeba mieć tytułów naukowych z ekonomii, żeby zauważyć różnicę między spłatą kredytu za budynek wart 10mln od garażu za free po dziadku mechaniku. ;)

 

Do tego wypłaty dla pracowników - byle osioł, który nie potrafi sklecić jednego sensownego zdania nie może pracować w jakimkolwiek ASO a tym bardziej w klasie premium.

Myślący mechanicy - do auta za pół bańki nie odeślesz cymbała bo skończy się to stratą pieniędzy i reputacji.

 

Są tysiące dodatkowych kosztów, które mają większe serwisy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sęk w tym, że ostatnio coraz częściej płaci się grubą kasę za wizytę w ASO a potem okazuje się, że pomimo tej grubej kasy i całej tej "profesjonalnej" otoczki serwisy zaliczają fakapy. A jak wraca człowiek do nich z pretensjami to "nie mają sobie nic do zarzucenia". Niedawno jakiś powtórkowy odcinek widziałem w Turbo Kamerze - gość kupował jakąś używaną BMWicę (zdaje się e60 lub e65). Dał do autoryzowanego ASO BMW na przegląd przedzakupowy. Powiedzieli, że wszystko jest ok poza jakimiś tam drobnymi elementami do wymiany w zawieszeniu. 2 tygodnie po kupnie gość oddał auto do swojego mechanika, żeby wymienić ów elementy zawieszenia. Mechanik bardzo szybko odkrył, że auto jest zespawane z 2 sztuk. Przecięte było mniej więcej w połowie - pokazane były zdjęcia spawu po zdjęciu wykładziny oraz widoczne ślady od spodu.

Jak facet odwiedził ASO to stwierdzili, że nie mają sobie nic do zarzucenia bo pracownicy wykonali przegląd zgodnie ze sztuką. O ile dobrze pamiętam to sprawa finał znalazła w sądzie (nie wiem z jakim skutkiem).

Tak więc mówienie, że tą grubą kasę płaci się za profesjonalizm i pewność, że usługa będzie wykonana fachowo ostatnio się mocno wyświechtało... :wallbash:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

telefon z BMW :wallbash: wyząbkowane opony, wahacze do zmiany, wyciek oleju ze skrzyni, dyfra, połamana osłona dolna silnika. Razem 9.900zł :dontknow: Przebieg 80000km, autem pojechałem tylko na przegląd za 270zł :D

 

Tak się zastanawiam co Cię tu dziwi.

Opony pewnie 19" więc lekko pewnie opony robią z 6 - 7 k.

Poza tym 80 tkm to juz dużu przebieg.

 

 

Dziwi mnie jak ktoś liczy że w aucie za 400 k zrobi przegląd za 270 zł.

Albo serwisuje "u mietka"

 

U mnie jest prosto.

W sztutgarcie powiedzieli że przy najbliższym przeglądzie trzeba zrobić to, to i to, bo wynika to z czasu eksploatacji czy przebiegu, więc właśnie taki mam zamiar, że pojadę w przyszłym miesiącu, usiąde na skórzanej kanapie, wypije doppio, przejrze broszury nowego modelu, lupie nowy breloczek do kluczy i zapłacę xxxx za to co trzeba zrobić.

 

A zrobie to nie dlatego że mam zamiar wywalić kasę od tak, tylko dlatego że jeźdząc tym samochodem muszę mieć do niego zaufanie, zę jak jutro pojade do Wiednia na Sznycla i zakupy dla kobity - to nie urwie mi się żaden chiński wachacz, żadnda nalana opona nie pęknie na niemieckiej autobajnie i żadna klapka mi nie wpadne w dolot bo nie została wycięta

 

EDIT: doczytałem o spinkach - to już może pewnie mieszacz z WWLu napisze jakie znaczenie ma oryginalna śruba w pewnym automobilu

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wyłapałem,

Tylko ja w swoim samochodzi nie chciał bym mieć oryginalnej śrubki zamienionej na blachowkręt.

Tak samo jak bym wolał żeby świece wykręcać mi kluczem do tego dedykowanym, a nie franuzem.

 

:D

A mi to tam lotto. Ważne żeby było to dobrze zrobione. Co z tego, że odkręci i wkręci oryginalnym kluczem jak nie dokręci? Ważne żebym miał dobrze zrobione, nie uszkodzone, żeby auto nie było porysowane na błotnikach i zapaćkane w środku. Gwarantuje mi to wszystko mój mechanik za mniejszą kase dlatego nie jeżdżę do ASO.

Ale może jak będę miał auto za kilkaset tysięcy to będę patrzył na to inaczej.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Odnośnie wpisu, że ASO to mafia:

 

Samemu, dobrowolnie, bez przystawiania pistoletu do głowy "wchodzę" do rodziny mafijnej kupując nowe auto. Oczywiście można serwisować go poza ASO ale jaki jest wtedy sens kupowania fabrycznie nowego auta - jak dla mnie jest to gwarancja. Jak ją chce mieć to jeżdże regularnie do ASO na przeglądy - jak nie stać mnie na ceny ASO, tzn., że nie stać mnie na dany model auta, który serwisuję. Oczywiscie rozumiem, że nikt nie lubi głupio wydawać pieniedzy wiedząc, że to samo można zrobić taniej ale...no właśnie.

 

Dodatkowo, sprzedaż aut w salonie, patrząc na wykres "dochodowości" całego biznesu to niewielki wycinek całego wykresu. Forsę zarabia się na usługach dodatkowych - serwis, blacharstwo-lakiernictwo, ubezpieczeniach, finansowaniu, odkupie i sprzedaży używanych aut, etc.

 

Trochę nie rozumiem jęczenia "że drogo" zakłądajac, że jak jadę do ASO, to oczekuję pysznej kawy, granitów, marmurów, ładnej recepcjonistki, wypachnionego pana w serwisie, w ładnym garniturze, auta zastępczego na czas naprawy, folderów, broszurek i innego pedalstwa. Aha...najlepiej, żeby jeszcze u dealera mieli z jednego modelu auta po kilka wersji wyposażenia, silników, do obejrzenia, jazd testowych, na części najlepiej, żeby nie czekać (wszystkie mają być od ręki w składziku), salon ma pracować najlepiej przed 8:00 rano, do 20:00-21:00, najlepiej też w niedzielę i weekendy - bo ja w tych godzinach moge łaskawie się zjawić. A jak nie mogę to fajnym gestem ze strony salony byłoby gdyby przyjechał do mnie concierge i na zasadzie usługoo door-to-door odebrał mi auto z podwórka i odprowadził pod wskazany adres. Warto też, żeby dealer zabawiał swoich klientów, którzy kupili od niego auta a więc organizował różne eventy, pokazy, pzesyłał kartki z życzeniami na święta, wino w dniu urodzin, etc.

 

A to wszystko ma być w cenach zakładu prowadzonego przez jakiegoś umorusanego smarami trolla wynajmujacego garaż na parkingu pod blokiem. Jakimś dziwnym sposobem właścicielowi salonu dealerskiego nie spina się budżet przy założeniu stosowania cen umorusanego smarami trolla więc, żeby zapewnić full usługe, oczekiwaną przez klientelę, liczy sobie za wszsytko na odpowiednim poziomie.

 

Ł

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.