Trochę się zastanawiam, czy ta relacja tutaj pasuje, bo ani poziom zdjęć, ani pracy nie jest powalający, no ale ruchu dużego w tym dziale nie ma ostatnio, więc może mnie nie przegonicie. ;-)
Do rzeczy więc!
Pacjentem został Ford Focus z 1999 roku w kolorze „Pacific Green”. Samochód pomimo niewielkiego jak na wiek przebiegu (zaledwie 123 tys. km), prezentował się beznadziejnie. Totalny brak połysku (efekt mycia na myjniach automatycznych i proszkiem na bezdotykówkach – porządnego mycia ręcznego Focus nie widział chyba przez ostatnie 10 lat). Dodatkowo praktycznie na każdym panelu były bardzo głębokie rysy (do podkładu i głębiej), a miejscami wychodziła już korozja. Nielepiej miały się plastiki – wszystkie listwy drzwiowe były mocno zdarte po kolizjach z elementami przyrody nieożywionej. Generalnie – obraz nędzy i rozpaczy. Dlatego tak wyglądającego Focusa z radością przygarnąłem, aby zdobywać wprawę w operowaniu polerką, nauczyć się robić zaprawki itp. Założenie było jedno – temu samochodowi nie dało się już wizualnie zaszkodzić, więc jako poligon doświadczalny był idealny. Z drugiej strony – nie miała też sensu korekta 100%. Chodziło mi przede wszystkim o „przywrócenie godności” jak to ktoś ładnie kiedyś określił.
Słowo jeszcze o warsztacie pracy – mam bardzo ciasny i dość ciemny garaż, bez dostępu do wody, stąd też niektóre operacje przychodziły mi z trudem, w wielu miejscach poszedłem na skróty, w wielu dałem ciała, trochę zauważyłem dopiero przyglądając się w pełnym słońcu po zakończeniu prac. Na zaprawkach poległem – wyglądają dość obleśnie, niemniej i tak lepiej niż rysy i nie rzucają się tak w oczy. Wiem też w czym popełniłem błędy, więc założenia zostały spełnione. Wiele się nauczyłem, a Focus zdecydowanie odżył. Można rzec, że wygląda nie gorzej, niż po typowym „detailingu” płockich handlarzy (no offence to Płock – tak mi się skojarzyło na podstawie obserwacji działu moto na Allegro) i to bez podkręcania zdjęć. ;-)
Arsenał:
• polerka Silverline
• pady FlexiPads (3 twardości, małe i duże)
• pasty Menzerna FG500, PF2500 i FF3000
• IPA do inspekcji
• Perl do plastików
• Glinka Meguiar’s
• AG SRP (ręcznie) jako zabezpieczenie i ukrywanie błędów ;-)
• AG CGP na szyby
• Lakier zaprawkowy w pędzelku
• Dodatkowo szpachlówka i lakier strukturalny w sprayu, żeby jakoś uratować listwy
Tak Focus wyglądał przed wszelkimi operacjami (po umyciu na myjni ręcznej, włącznie z obfitym spryskaniem Decabitem o co poprosiłem tamtejszych chłopaków):
Jak widać nie jest wesoło – matowo i depresyjnie. A takie kwiatki były na prawie każdym panelu:
Maska pod halogenem:
No to jedziemy – pierwsze przejazdy:
Coś z tego chyba będzie! No to pierwsze 50/50:
Coś pisałem, że dach nie miał rys? No do podkładu to nie…
Da się coś na to poradzić! (zdjęcie jakoś dziwnie wyszło, bo wygląda jak by nie było ziarna metalika, ale spokojnie, nie zniknęło)
50-tka z tylnego błotnika:
Tylny błotnik przed (rozmył się :-/):
I po:
50-tka na drzwiach:
A tu naptał srak:
I nima śladu! (no dobra, na zdjęciu jeszcze jest mały, ale zostało to poprawione):
Lusterka wyglądały obrzydliwie – plastik strasznie się zniszczył:
Tu już wyglądają znacznie lepiej – ale głębokie rysy zostały – bałem się obrabiać plastik papierem ściernym:
Coś na kształt 50-tki:
Tylne lampy również wyglądały paskudnie:
Do czasu:
No i efekty! (tak, wiem, źle rozprowadziłem Perla po listwach progowych – niestety zauważyłem dopiero robiąc zdjęcia przy zachodzącym słońcu, a nie miałem go ze sobą, żeby poprawić)
I to by było na tyle. Wiem, że daleko tej relacji do machania pędzelkami przy Aston Martinie ;-) ale mam nadzieję, że takie ożywienie złomka też Wam się spodoba.