ppp123 Opublikowano 23 Maja Zgłoś Opublikowano 23 Maja Witam! Mam pewien problem. Zacznę od tego skąd i kiedy się pojawił. Jakiś rok temu jadąc autostradą czy tam inną drogą szybkiego ruchu dostałem kamieniem - najprawdopodobniej wystrzelił on spod koła samochodu na prawym pasie i zrobił mi odprysk na tylnym nadkolu. Dosłownie kilka centymetrów niżej i by nie było tematu, bo kamień poszedł by w koło, no ale cóż... Miałem lakier zaprawkowy, ale jako że nie mam doświadczenia, postanowiłem zlecić naprawę jakiemuś specjaliście. Znalazłem pana, który miał bardzo dobre opinie (4.9/5), bardzo bogate portfolio, w tym naprawiał na prawdę drogie auta i wydawało się, że robił to dobrze. Pan specjalizował się w naprawach punktowych bez lakierowania całych elementów. W jego portfolio były zdjęcia przed i po, i szczerze mówiąc wyglądało to super. Miejsca po rysach czy odpryskach były praktycznie nie do zobaczenia. Umówiliśmy się na wizytę. Na wizycie pan zapewniał mnie, że bez problemu to naprawi i nie będzie śladu po odprysku - pokazywał mi nawet zdjęcia podobnych napraw ze swojego portfolio. Okazało się jednak inaczej. Zamiast załatwić to w dwie wizyty jak oryginalnie miało być, musiałem go odwiedzić cztery czy pięć razy, ale to jeszcze do przeżycia. Większy problem, że efekt wyszedł nijak - odprysk jest zrobiony z dużym nadmiarem, widać to z daleka. Żałuję, że nie zrobiłem tego sam wspomnianym lakierem zaprawkowym w swoim garażu, bo podejrzewam, że efekt byłby podobny (a może nawet lepszy) i nie musiałbym za to jeszcze płacić, i nie byłoby dodatkowego problemu, o którym za moment napiszę. Pan najpierw miał problem dobrać kolor, a później zakryć ten odprysk i robił to kilka razy. Podczas naprawy próbował mnie przekonać na malowanie całego elementu i unarzekał się na ciemny podkład, który mu utrudnia pracę, ale na to się nie zgodziłem - miało być punktowo, a nie że będę zdzierał lakier w nowym aucie i malował ćwiartkę. Wyszło jak wyszło, nie chcę tego już ruszać, mówi się trudno. Ale pan mi pochlapał auto lakierem, co zauważyłem dopiero później... Generalnie wyszło pechowo, bo krótko po tym w trasie połapałem jakieś klejące pyłki z brzozy czy innego drzewa i miałem auto uciapane w podobnie wyglądające plamki. Auto myłem głównie bezdotykowo na myjniach (a wiadomo jakie to mycie...), a jak już myłem detailingowo, to zaraz po tym się brudziło, bo akurat trafiłem na brzydką pogodę albo pyłki i po prostu to przeoczyłem. Też przyznaję, że byłem trochę zabiegany no i nie spodziewałem się pochlapanego przodu auta lakierem... Zorientowałem się dopiero później jak sam sobie ręcznie umyłem auto we własnym zakresie. Jako, że teraz jest dłuższy dzień i faktycznie te pochlapane miejsca widać, zwłaszcza w słońcu, chcę do tego wrócić i coś z tym zrobić, bo mnie to niesamowicie drażni. Początkowo miałem tego nie ruszać, ale te punkty teraz ściemniały, prawdopodobnie od brudu złapanego jesienią i zimą na nierówną powierzchnię tych plamek, a więc łatwo je zauważyć. Pochlapane jest kilka elementów - zderzak, nadkole, maska i reflektor. Lampa to nie problem, bo jest na niej folia PPF, więc można ewentualnie wymienić. Na zderzaku jest kilka punktów. Na błotniku chyba dwa. Na masce najgorzej, bo kilkanaście lub więcej. Wygląda to mniej więcej jak na zdjęciu poniżej, początkowo tego nie było widać, po zimie one są zdecydowanie bardziej wyraźne i po prostu je widać gołym okiem. Tutaj zdjęcie z kilkoma plamkami zaznaczonymi w czerwonych ramkach (auto nie jest za czyste, bo pogoda jest jaka jest, planuję dokładny detailing początkiem czerwca btw): Skąd mam pewność, że te plamki to złapałem u tego specjalisty? Ano nie miałem innych napraw lakierniczych, to była pierwsza i jedyna. Co więcej auto mam garażowane i raczej mała szansa, żeby mi ktoś na parkingu pod sklepem chlapnął auto żółtym lakierem, który jest jednak dość rzadki. A co więcej, pan miał stanowisko do mieszania lakieru obok lewego przodu auta i miał tam dość ciasno - podejrzewam, że albo mu się rozchlapało podczas mieszania, albo mu jakiś słoiczek z umieszanym lakierem wypadł i tak się rozbryzgnął. Nie wiem co tam się dokładnie stało, ale przykre, że gość tego nie zmył póki było świeże... W każdym razie nie chcę mieć z nim już do czynienia, no i też nie jestem w stanie mu tego udowodnić po takim czasie. Będę wdzięczny za pomysły. Wolałbym uniknąć rozpuszczalników, bo obawiam się uszkodzenia fabrycznego lakieru. Jedyne co mi przychodzi do głowy to jakieś precyzyjne zeszlifowanie papierem ściernym lub polerka. Najchętniej bym to komuś zlecił, ale obawiam się, że mi to zrobi źle, podobnie jak ten "specjalista". Człowiek na błędach się uczy. Następne auto o ile będzie nowe, to koniecznie folia i to najlepiej na całe auto. A jak będę je gdzieś zostawiał to chyba z kilka włączonych kamerek porozkładam albo po prostu będę tam siedział i patrzył na ręce... Chore, że przy odbiorze auta po stosunkowo prostej naprawie wypadałoby go dokładnie obejrzeć pod lampą z każdej strony, bo spec z doświadczeniem i wyśmienitymi opiniami potrafi tak sprawę skopać... Pozdrawiam
Rekomendowane odpowiedzi
Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto
Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.
Zarejestruj nowe konto
Załóż nowe konto. To bardzo proste!
Zarejestruj sięZaloguj się
Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.
Zaloguj się